niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 7 "Omdlenie"

*Oczami Ness*
Prywatne odrzutowce są bardzo wygodne. Zamiast lecieć prawie cały dzień my lecieliśmy niecałe 4 godziny. Niestety to było i tak za długo. Ledwo wytrzymywałam już z tymi debilami. Na szczęście obok mnie zazwyczaj znajdowała się moja przyjaciółka. Tylko raz wyszła do toalety. W tym czasie obok mni siadł Louis.
/retrospekcja/
-Wiem, że to pytanie może zabrzmieć dziwnie, ale czy ty jesteś w ciąży ze mną?-szepnął.
-Nie. Nie jestem w ciąży z tobą-musiałam skłamać.
-Ale przecież kiedy my......to był twój pierwszy....-plątał się w słowach.
-To, że byłeś tym pierwszym nie oznacza, że ostatnim-powiedziałam i wydawało mi się, że przez jego twarz przeszedł cień smutku.
-Nie wierzę. Ty taka nie jesteś
-To uwierz. Zmieniłam się. Już nie jestem tą samą grzeczną dziewczynką co 2 lata temu-wolałam, aby uważał mnie za puszczalską dziwkę, niż powiedzieć mu, że jestem w ciąży właśnie z nim.
/Koniec retrospekcji/
Później wróciła Vici, a chłopak się ulotnił. Nie był wcale szczęśliwy. Nie wiedział, że robię to nie tylko dla swojego, ale także jego dobra. Powiedziałam przyjaciółce o wszystkim. Jako jedyna wiedziała kto jest ojcem mojego dziecka. Nie pochwalała tego, że go okłamuję, ale rozumiała dlaczego. 
Kiedy wreszcie wylądowaliśmy byłam taka zmęczona. Najgorsze był lądowanie. Czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Dodatkowo mój maluszek zaczął dawać mi popalić. Sądząc po jego kopach jestem pewna, że zostanie piłkarzem. Tak jak jego ojciec będzie miał wiele talentów. Kurwa nie. Moje dziecko nie ma ojca. Wiem, że teraz myślicie, że jestem jakaś popierdolona, ale tak będzie lepiej. Nie chcę, aby MOJE dziecko cierpiało z powodu sławy. 
-Ness wszystko w porządku? Jesteś jakaś blada-powiedziała moja przyjaciółka podchodząc do mnie.
-Tak, jasne już jest dobrze-powiedziałam, ale czułam się coraz gorzej.
Przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamy, a po chwili nie miałam władzy nad moim ciałem. Ostatnie co usłyszałam to głośne wołanie mojego imienia.
*Oczami Vici*
Ness była strasznie blada. Kiedy spytałam czy wszystko okej powiedziała, że tak, ale ja wiedziałam, że kłamie. Nagle zemdlała. Na szczęście stałam przy niej więc ją złapałam.
-Dzwońcie na pogotowie!!!-krzyknęłam na chłopaków, którzy stali niedaleko nas odbierając nasze walizki. W duchu modliłam się, aby nie było nic ani mojej przyjaciółce, ani jej maleństwu. 
Po chwili przyjechała karetka i ratownicy zabrali nieprzytomną dziewczynę. Ubłagałam ich, abym mogła z nimi jechać mówiąc, że jestem jej siostrą. Podałam jeszcze mój numer telefonu Niallowi i powiedziałam, żeby pojechał do domu zawieźć walizki, a później żeby przyjechali do szpitala.
Po jakichś 5 minutach byliśmy w szpitalu. Niestety nie pozwolono mi wejść do sali gdzie zabrano moją przyjaciółkę. Chodziłam w tę i z powrotem. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-I co z nią?-spytałam.
-Pacjentka po prostu zasłabła. To normalne w ciąży. Zrobimy jeszcze badania, gdy się obudzi, a teraz możesz do niej wejść-wytłumaczył, a ja szybko mu podziękowałam i weszłam do sali mojej przyjaciółki.


1 komentarz:

  1. Ja jednak mam nadzieję że ona mu powie prawdę. Rozdział ciekawy :-D

    OdpowiedzUsuń